dzisiaj oczywiście byłam w Katowicach, wczoraj niestety też... szczerze mówię, ze mam dosyć.
Ale nie marnowałam czasu i w sumie te 6 godzin pociągowych wykorzystałam na kwiatki kocykowe. Tym razem głównie zielono-żółto-czerwone. (Skończyła mi się żółta włóczka pasująca do różu...)
Naszła mnie też ochota zrobienia sobie kapy na łóżko. Już od dawna o tym myślałam, ale jakoś wydawało mi się nierealne zrobienie czegoś takiego. A robiąc te elementy teraz uświadomiłam sobie, ze właściwie to nie powinno mi sprawić aż takiego kłopotu... zobaczymy, na razie praca u podstaw (na rzecz chorych dzieci :D )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz